FESTIWAL NAUKI W NASZEJ SZKOLE czyli WSPÓŁCZESNA AKADEMIA PANA KLEKSA
21 dzień października zapisał się w naszej szkole, jako niezwykły. Chwilami miałam wrażenie, że słynna Akademia Pana Kleksa zawitała w nasze progi, a sam profesor Ambroży wysłał swoich najlepszych uczniów, aby przybliżyli nam świat nauki i techniki od tej zupełnie nieksiążkowej strony, ale poprzez zabawę i doświadczanie w ramach zajęć warsztatowych z wieloma stanowiskami różnorodnych aktywności, w tym interaktywnych oraz obserwację tak niezwykłych, a jakże zwyczajnych zjawisk zachodzących tym razem podczas pokazów naukowych, choć również często występujących w przyrodzie, mimo, że nie mamy nawet takiej świadomości. Wszystko to za sprawą „FESTIWALU NAUKI”, organizowanego w ramach projektu „Dobry Start w Przyszłość” przez studentów wyższych uczelni warszawskich, którzy w sposób ciekawy i zaskakujący postanowili przedstawić młodszym kolegom fascynujący świat nauki i pozwolili samodzielnie go poznawać i odkrywać poprzez różnego rodzaju aktywności.
Zajęcia odbywały się przez siedem godzin w pięciu salach równolegle. Uczniowie, którzy wymieniali się w każdej godzinie, mieli możliwość, między innymi, zapoznać się z wieloma zastosowaniami ciekłego azotu i obserwować niezwykłe właściwości tego magicznego gazu. Wiele doświadczeń przeprowadzanych na oczach małych obserwatorów miało iście zaskakujący finał. Bo któż mógłby się spodziewać, że świeżym bananem uda się nam wbić gwoździa w deskę…? Czy też żywą różę, w kilka sekund, zamienić w szklaną i rozbić na milion kawałków niczym bombkę choinkową…? Pojawiły się też elementy kuchni molekularnej i każdy z obecnych opuścił salę z lodowym mini deserkiem. Czy się podobało? Reakcje dzieci nie pozostawiały złudzeń i z pewnością chętnie zostałyby dłużej. Ale przecież inni czekali na swoją kolej, zaś na nas czekały kolejne „gabinety” naukowej akademii. Co w nich było? Długo by opisywać: były pokazy i warsztaty z suchym lodem, był też gabinet „szalonego chemika” i doświadczenia z zaskakującym efektem. Jednak największą radość sprawiły dzieciom sale z wystawą zabawek fizycznych. Tutaj szczególnie ochoczo bawili się starsi uczniowie, którzy aktywnie uświadamiali sobie prawa fizyki. Przecież towarzyszą nam one w każdej sekundzie, we wszystkim, co robimy i przez to paradoksalnie, są nam tak bardzo obce, nieuświadomione… A co byłoby, gdyby nagle przestały działać. A do czego można byłoby jeszcze je wykorzystać. Widziałam radość i zaciekawienie w oczach Młodych. Najmłodszym do gustu przypadła zaś strefa nowych technologii. O tak! Tam również nie brakowało zabawek, ale już tych najnowszych z elementami elektroniki. Każdy kto interesuje się robotyką czy grami komputerowymi znalazł tu coś dla siebie. Ruchome konstrukcje z Lego, gogle interaktywne, roboty, pojazdy kosmiczne typu łazik, drukarka 3D, itp. Powodzeniem cieszyły się stanowiska z długopisami 3D, zwłaszcza wśród dziewcząt, które wyszły z sali zaopatrzone w nowe wisiorki, prosto spod igły, własnoręcznie wykonane w technologii 3D. Na stanowiskach przypominających rowerki stacjonarne można było rozświetlić kolejne żarówki, choć nie bez wysiłku. Kto jest przedstawicielem nieco starszej młodzieży, doskonale pamięta dynamo w rowerze. Trzeba było się napocić, żeby żarówka rozbłysła, teraz tego odkrycia dokonały również nasze dzieci. Chodziło tu oczywiście o alternatywne źródła energii odnawialnej. W tym temacie pojawiły się również niezwykłe owady, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ożywały wówczas, promienie słoneczne dokonały swoich czarów.
Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy. Końca dobiegła również siódma lekcja i na twarzach uczestników pojawił się smutek i zawód. Tak szybko minął czas. Na szczęście przemili młodzi ludzie – warszawscy Studenci – którzy przez cały ten czas byli obecni, niezwykle pomocni i zaangażowani, pozwolili na dokończenie swoich aktywności tym, którzy dopiero je rozpoczęli, a nawet tym, którzy czekali w kolejce. W podziękowaniu, nasi uczniowie pomogli Gościom składać i przenosić do aut cały ekwipunek, który przywieźli do nas. Skrzynki, skrzyneczki i wielkie skrzynie… ileż tego było. Tym bardziej doceniamy Wasz trud. Dziękujemy, że zechcieliście nas odwiedzić i z pewnością, jeśli tylko znajdziecie wolne terminy, zapraszamy ponownie. Aha, no i najważniejsze… nie zapomnijcie pozdrowić Profesora… Wiecie jakiego… 😉
Ilona Fijołek-Mituła